Chińczycy to mają problem. Władze prowincji mają do końca roku wydać 7,5 biliona juanów. Jeśli tego nie zrobią, nadwyżka będzie musiała wrócić do Pekinu, a władza tego nie lubi. Więc lokalne władze szastają pieniędzmi na prawo i lewo.
Zaczyna się jazda bez trzymanek. Kupuje się wszystko jak leci, często też przepłacając. W urzędach pojawiają się nowe komputery, sprzęt biurowy, pracownicy wysyłani są w delegacje. Po godzinach organizowane są huczne przyjęcia do białego rana. A wysocy rangą dygnitarze partyjni odwiedzają masowo salony samochodowe – najczęściej Audi, bo to najbardziej popularne auto wśród chińskich elit.
Tydzień temu jeden z przypadków trwonienia pieniędzy opisał dziennik „China Daily". Chodziło o proces, który władzom prowincji Hunan wytoczył jeden z przedsiębiorców. Oskarżył je o marnowanie państwowych funduszy i przegrał, bo sąd podzielił zdanie władz, że szastanie budżetem jest najlepszym sposobem na jego wykorzystanie.
Cóż, który kraj nie chciałby mieć takich problemów finansowych.
źrodło
Zaczyna się jazda bez trzymanek. Kupuje się wszystko jak leci, często też przepłacając. W urzędach pojawiają się nowe komputery, sprzęt biurowy, pracownicy wysyłani są w delegacje. Po godzinach organizowane są huczne przyjęcia do białego rana. A wysocy rangą dygnitarze partyjni odwiedzają masowo salony samochodowe – najczęściej Audi, bo to najbardziej popularne auto wśród chińskich elit.
Tydzień temu jeden z przypadków trwonienia pieniędzy opisał dziennik „China Daily". Chodziło o proces, który władzom prowincji Hunan wytoczył jeden z przedsiębiorców. Oskarżył je o marnowanie państwowych funduszy i przegrał, bo sąd podzielił zdanie władz, że szastanie budżetem jest najlepszym sposobem na jego wykorzystanie.
Cóż, który kraj nie chciałby mieć takich problemów finansowych.
źrodło