Język, którym posługujemy się na co dzień ulega zmianom wraz ze zmianami otoczenia w którym żyjemy. Niestety nie wszystkie zmiany wychodzą mu na dobre. Oto kilka przykładów z życia marketingowego.
Używanie wyrazów zapożyczonych, gdy mamy własne odpowiedniki:
bowling – kręgle
fanzona – strefa kibica
Dosłowne tłumaczenie z języków obcych:
„Do głównych zadań agencji należy egzekucja komunikacji BTL”. Angielskie słowo „execution” – czyli po prostu „wykonanie” bądź „przeprowadzenie czegoś” – zamienia się w koszmarną „egzekucję”.
Angielskie nazwy stanowisk, nawet kiedy mają polskie odpowiedniki:
O ile w przypadku międzynarodowych korporacji jest to uzasadnione, bo dobrze mieć we wszystkich oddziałach te same nazewnictwo, to przenoszenie tego na siłę na grunt polskich firm jest przesadą. I dlatego art director jeśli nie jest grafikiem to może się tak nazywać, ale nazywanie korektora proofreaderem jest nie na miejscu.
Na koniec słówko z którym zapewne każdy korzystający z internetu się zetknął: forumowicz (ktoś używający for dyskusyjnych). Osoba udzielająca się na forach internetowych powinna nazywać się „forowicz”, a nie „forumowicz”, dlatego że podstawą jest tutaj słowo „forum”, tak jak „liceum”, „gimnazjum” i „muzeum”.
W wypadku tych wyrazów odcinamy końcówkę -um i dopiero potem dodajemy jakiś przyrostek; w ten sposób powstał „licealista” czy „gimnazjalista”. Tak samo powinniśmy mówić „forowicz”, bo „forumowicz” brzmi jak „liceumalista”.
Warto zadbać o poprawność języka, bo służy on do komunikacji, a nie byłoby dobrze gdyby dwie osoby mówiące w tym samym języku przestały się rozumieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz