Wczoraj miałam przyjemność spotkania się z gronem nauczycieli podstaw przedsiębiorczości w Lublinie. A ponieważ tematem warsztatów była globalizacja, to dziś będzie właśnie o niej, ale w wersji takiej bardziej humorystycznej. Jeszcze do niedawna świetnym przykładem opisującym zjawisko globalizacji był esej Leonarda Reada: „Ja, ołówek”. Można go w całości znaleźć tutaj.
Jednak z całą pewnością do młodzieży lepiej przemówi historyjka, którą znalazłam gdzieś w sieci – a ponieważ cytuję z pamięci, może nieco się różnić od oryginału.
Otóż najlepszym przykładem globalizacji jest śmierć księżnej Walii - Diany Spencer. Dlaczego? Otóż angielska księżna razem z egipskim narzeczonym, jadąc niemieckim samochodem, wyposażonym w silnik holenderskiej produkcji, uległa wypadkowi we francuskim tunelu. Samochód prowadził Belg, który wcześniej podobno nadużył nieco szkockiej whisky, a jak to zwykle z osobami publicznymi bywa – za pojazdem na japońskich motocyklach gonili włoscy paparazzi. W szpitalu amerykański lekarz bezskutecznie ratował Dianę, podając jej brazylijskie lekarstwa. Tę wiadomość najprawdopodobniej czytasz w Polsce, na komputerze wyposażonym w system operacyjny rodem z USA i tajwańskie scalaki oraz koreański monitor, zmontowany przez pracowników z Bangladeszu w singapurskiej fabryce. Oczywiście przewozili go Hindusi swoimi kolorowymi ciężarówkami, a transport drogą morską przechwycili Indonezyjczycy. Późniejszy rozładunek wykonali libańscy dokerzy, a do polskiego sklepu dowiózł go ukraiński kierowca.
Czyż nie jest to świetny przykład globalizacji?
Jednak z całą pewnością do młodzieży lepiej przemówi historyjka, którą znalazłam gdzieś w sieci – a ponieważ cytuję z pamięci, może nieco się różnić od oryginału.
Otóż najlepszym przykładem globalizacji jest śmierć księżnej Walii - Diany Spencer. Dlaczego? Otóż angielska księżna razem z egipskim narzeczonym, jadąc niemieckim samochodem, wyposażonym w silnik holenderskiej produkcji, uległa wypadkowi we francuskim tunelu. Samochód prowadził Belg, który wcześniej podobno nadużył nieco szkockiej whisky, a jak to zwykle z osobami publicznymi bywa – za pojazdem na japońskich motocyklach gonili włoscy paparazzi. W szpitalu amerykański lekarz bezskutecznie ratował Dianę, podając jej brazylijskie lekarstwa. Tę wiadomość najprawdopodobniej czytasz w Polsce, na komputerze wyposażonym w system operacyjny rodem z USA i tajwańskie scalaki oraz koreański monitor, zmontowany przez pracowników z Bangladeszu w singapurskiej fabryce. Oczywiście przewozili go Hindusi swoimi kolorowymi ciężarówkami, a transport drogą morską przechwycili Indonezyjczycy. Późniejszy rozładunek wykonali libańscy dokerzy, a do polskiego sklepu dowiózł go ukraiński kierowca.
Czyż nie jest to świetny przykład globalizacji?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz